Basia wróciła z dziećmi. Nigdy nie zapomni jaką mieli pustkę i żal w oczach. Nic nie mówili. Tylko cisza. Ewa zaczęła zmiatać szkło, Tomek wyniósł drzewko. A Basia karpie wzięła w siatkę i wyszła. Patrzył za nią przez okno. Szła do parku. Taka malutka, skulona. Wypuści je do stawu. Chociaż one będą wolne. Kurna.
— druga historia —
Zostało dwa dni do Świąt. Rozsadzało mu głowę. Wszędzie choinki, światełka, kolędy, aniołki z opłatkami. Nie lubił tego całego zamieszania. W domu jakaś gorączka. Basia już upiekła z dziećmi pierniki. Biegała po mieście i kupowała kilogramy żarcia i podarki dla dzieci. Teściowa co chwila dzwoniła z kolejnymi zadaniami. Wrrr – wzbierało w nim napięcie i wściekłość. Nie pił pół roku i nawet jakoś gładko mu poszło, ale ostatnio go nosiło. Oj nosiło. „Chłopie – myślał – weź się w garść. Dla chwili ulgi narobisz sobie znowu takiego pasztetu, że się nie wykaraskasz. Po co ci to. Baczność! Uważaj” Basia się cieszyła, że tak długo nie pije, szczególnie, że w zeszłym roku w pierwszy dzień świąt tak się schlał, że wszystkich nagadał teściom, matce naubliżał, przewrócił choinkę i jeszcze dzieciom powiedział, że wszystkie prezenty, to on, tatuś, kupuje, a nie jakiś czerwony pajac… Nie pamięta chyba trzeźwych świąt, od czasu dzieciaka. Jak dorósł to był albo pijany, albo na kacu, albo nie dopity. Granda. Boże – jak łeb mi rozsadza- pomyślał. W kieszeni miał kartkę z listą zakupów, napisanych starannym pismem Basi – cukier wanilinowy, dwa kilo kapusty kiszonej, dwa żywe karpie, kilogram suszu na