Majówka

majówka

Janek dzisiaj wychodził ze szpitala. Jej siostra od razu ją poprawiła, że nie ze szpitala tylko z odwyku. No to fakt. Był na odtruciu po tym jak przeprowadził się do garażu i pił przemysłowe ilości alkoholu. Po miesiącu nie umiał już przestać.

Poszła do niego sprawdzić jak co dzień czy żyje. Wyglądał strasznie jak menel, jak bezdomny. Zasikany, obsrany, śmierdzący. Schudł tak, że spodnie mu się z tyłka zsuwały, a kości biodrowe sterczały jak dwie wierze. Trząsł się, z nosa i z ust ciekły mu strużki wszystkiego. Oczy zaropiałe, przekrwione. W garażu śmierdziało tak, że nie dało się tam wejść.

Kiedy wycofywała się, usłyszała chrapliwe – Pomóż mi…

Odwróciła się. Płakał. Prosił, żeby potrzymała go za ręce, że się boi, że nie potrafi przestać.

Płakała nad nim, nad sobą, nad dziećmi. Zadzwoniła po karetkę. Wzięli go bez słowa. Czuła tylko ich wzrok pełen litości i współczucia. Nie byli dla niego łaskawi. Owinęli go w koc termiczny i szurnęli tak jak stał do karetki.

Po kilku godzinach dostała telefon od pielęgniarki ze szpitala. Kobieta chyba jechała z nią na jednym wózku, bo bez zbędnego owijania udzieliła jej wszystkich informacji – umyty, stan ciężki, kroplówka, odtrucie, walczą o wątrobę. Trzecia doba będzie decydująca. Odłożyła słuchawkę i pojechała tak jak stała do szpitala.

 Stała na tym korytarzu i modliła się do Matki Boskiej, żeby go ratowali, że jak oni go uratują to ona już nigdy nie krzyknie na dzieci i będzie dobra do teściowej i już nigdy nie tknie czekolady. Ile to już takich targów z siłą boską zawierała, ale Bóg jej nie słuchał.

Dzisiaj było jej tak bardzo go żal. Biedny. Tak się zmarnował.

„Alkoholizm jest ciężką niezawinioną chorobą, niech Pani się na niego nie złości.” – Powiedział jej profesor od uzależnień w Gnieźnie. Powiedział jej też, żeby nie dawała mu komfortu picia. Że największym grzechem alkoholika nie jest to, że pije tylko to, że nie chce się leczyć. A największym grzechem współuzależnionej jest to, że chcąc mu pomoc wspiera jego picie i się nie leczy.” Musisz chodzić na terapię kochana i czytać, czytać… Musisz być ekspertem od alkoholizmu i współuzależnienia.”

Obydwoje grzeszyli – on się nie leczył, tylko obiecywał, a ona się nie leczyła, tylko o niego dbała i ciągle w te obietnice wierzyła. Kochała go obłędnie. A on ją. Ale ta wódka ciągle stała między nimi.

Po pięciu dniach parametry podskoczyły w górę, przetoczyli mu krew, Pielęgniarka zadzwoniła i powiedziała, że będzie dobrze. Za tydzień go wypuszczą i trzeba załatwiać leczenie.

Wychodził akurat na majówkę, Cieszyła się jak dzieciak. Pomyślała, że mu zrobi grilla. Zaprosi siostrę ze szwagrem i jego matkę. Zamarynowała mięso, kupiła kaszankę i białą kiełbasę. Jogurt na tzatziki. Ogórki, czosnek. Lekarz co prawda mówił, że musi być tylko na gotowanym, ale on tak lubi grilla i taki jest zmarnowany, biedny. Tylko raz.

On też się cieszył. Kiedy przyjechała po niego do szpitala, przywiozła mu czyste ubrania, a on poprosił, żeby zatrzymała się przy kwiaciarni i kupił jej bukiet róż. Całował ją po rękach, głaskał po twarzy. Mówił, że jest jego cudem.

Weszli do ogrodu. Szwagier odpalił już grilla. Pachniało obłędnie. Było miło. Beztrosko. Po godzinie poczuła od niego alkohol, powiedział z uśmiechem, że to jeszcze wątroba się oczyszcza. Odgarnął jej włosy z czoła, uśmiechnął się – Myszko ja już z tym skończyłem. Nie wypiję ani kropli. Nigdy!

Była spokojna.

Po dwóch godzinach zniknął. Poszła go szukać. Na miękkich nogach weszła do garażu.

Pochylał się i chował za półkę pustą flaszkę.

– To twoja wina!!! Kurwo, to Twoja wina? – krzyknął.

– Co? – zapytała bezwiednie.

– Bycek sro! Grilla zrobiłaś suko, a jaki to grill bez piwa, bez wódeczki… To ty wyrachowana suko mi to zrobiłaś.

Wyszła z garażu… Poszła przed siebie, przez łąki… – Przecież musi dać sobie szansę na życie. Normalne życie. „Pamiętaj zawsze możesz odejść.” – powiedział do niej profesor z Gniezna.

Komentarze

Opublikowany w Alkoholizm | 2 komentarze

2 odpowiedzi na “Majówka”

  1. Anonimowo pisze:

    Jak niewyobrażalne rany w psychice współuzależnionych robi alkohol. Co czują dzieci w domu w którym matka próbuje wyrwać ojca ze szponów nałogu…. Pewnych ran się nigdy nie zabliźni. Niesamowitcie degradujący nałóg i ten ciągły strach że moźe to dziś mu się noga podwinie i wszystkie nadzieje diabli wezmą. Jeśli nawet nie będzie juź pił to jak to wszystko zapomnieć .Jak zaufać i wieżyć . Czasem wydaje mi się źe lepiej było wziąść parę drobiazgów wyjść i odejść na zawsze. Nie dałam rady. Życie z niepijącym alkoholikiem zawsze będzie siedzeniem na odbespieczonym granacie….

    • Anonimowo pisze:

      Masz racje ja jestem po odwyku i jestem trzeźwy ale zostałem sam bo przez picie wszyscy odsuneli się ode mnie ,

Czytaj inne

Więcej artykułów z bloga

alkoholik
Alkoholiku, kacie, oprawco… Nie wierzysz jej że odejdzie

Nie wierzysz jej prawda? Nie wierzysz, że odejdzie kiedykolwiek. Możesz bezkarnie robić co chcesz. Tyle razy ci wybaczała.

27 lipca, 2021
współuzależnienie
Czy wiesz co to jest współuzależnienie?

Czy wiesz co to jest współuzależnienie? Myślisz pewnie, że towarzyszenie pijakowi w jego libacjach. Picie z nim na równi…. Ale…

26 lipca, 2021
Żurek na melinie

- Jak ona mnie wk***ia!!! Ten jej zapijaczony ryj, oczka kaprawe… O! O! Jak to idzie jak kulawy kurczak na…

28 maja, 2021
alkoholizm
Gratyfikacja

Ale się kurna narobił…. Obiecał matce, że nie zmarnuje jej dnia matki i nie będzie pił. Ciągnęło go strasznie, ale…

28 maja, 2021