Koszmar

trzeźwiejący alkoholik

Trzeźwiejący alkoholik

  • Kiedy mąż lub partner pije, żona, która jest osobą współuzależnioną, opiera swoje funkcjonowanie emocjonalne głównie na lęku. Ten lęk koncentruje się na spolaryzowanym przewidywaniu – czy partner się napije, czy nie. Lęk często miesza się z realnym strachem dotyczącym biegunowego widzenia rzeczywistości – oba jej warianty przynoszą ulgę: „napił się” generuje myśli, emocje i zachowania oparte na „a nie mówiłam” czy „nareszcie mam to już za sobą”, zaś „nie napił się” – „będzie trochę spokoju” czy „teraz już będzie dobrze”. Mimo że takie życie przynosi wiele cierpienia, frustracji, żalu i złości, dzięki wtłoczeniu go w stały, powtarzalny cykl picia i chwilowej abstynencji – staje się możliwe do zniesienia, przewidywalne, znane. Osoba uwikłana w ten cykl, pytana o własne problemy, na pierwszym miejscu wymienia picie partnera/męża. Jeśli podejmuje decyzję o własnej terapii, to najczęściej jako cel swojego pojawienia się w poradni uznaje doprowadzenie do zaprzestania przez niego picia… I to się czasami udaje – on przestaje pić.
  • Czasami bywa tak, że on przestał pić i namówił ją do podjęcia terapii. Bez względu na kolejność, w jakiej weszli w program zdrowienia, na początku jest zazwyczaj wspaniale. Z jej perspektywy główny, a często też w jej przekonaniu jedyny, problem, został rozwiązany. Niestety, a może na szczęście, zazwyczaj zaraz po tym „miodowym miesiącu”, mimo że mąż nadal utrzymuje abstynencję, pojawiają się nowe, zaskakujące problemy. Wraca lęk, frustracja, nie znika złość, bywa, że nasila się żal i poczucie krzywdy. Wraz z tymi trudnymi emocjami, pojawia się zaskoczenie i rozczarowanie – jak to? Nie tak miało być…
  • Alkoholik, podejmujący decyzję o abstynencji, nie jest w stanie zmienić z dnia na dzień swoich zachowań, szczególnie tych, które służą rozładowaniu napięcia. Zachowania agresywne czy przemocowe temu przecież służą. Z iluzji jego partnerki, święcie przekonanej, że głównym, jeśli nie jedynym, problemem w ich relacji jest jego picie, wynika jej gotowość do niedostrzegania lub zaprzeczania (negowania) jakimkolwiek innym problemom. A przemoc jest problemem, który trudno jest zanegować, którego na dłuższą metę nie da się nie dostrzegać. W takiej sytuacji mamy do czynienia ze swoistym klinczem – z pragnienia pacjentki „żeby było dobrze”, rodzi się i wzmacnia mechanizm niedopuszczający do świadomości, że „nie jest dobrze”. 
  • Kobieta, która towarzyszy trzeźwiejącemu mężczyźnie często oczekuje wdzięczności, że tyle czasu wytrzymała, że tyle razy wybaczała. Denerwuje ją, że wszyscy skupiają się na sukcesie trzeźwiejącego, zachwycają się, że tyle już wytrzymał, że dobrze mu idzie.
  • Może zdarzyć się i tak, że niepijący mąż przestaje budzić lęk, ale ku zaskoczeniu pacjentki zaczyna najpierw ją irytować, drażnić aż w końcu wywołuje w niej furię. Czasami przez jakiś drobiazg dochodzi do karczemnych awantur, w których nagle okazuje się, że to partnerka jest stroną znacznie bardziej agresywną i zainteresowaną siłowym rozwiązaniem konfliktu. W dodatku im bardziej on stara się nie dać sprowokować, próbuje panować nad sobą, tym mocniej ona się „rozkręca”. Tak dzieje się zazwyczaj, kiedy abstynencja partnera nie jest już nowością, kiedy doświadczane niejako eksperymentalnie poczucie bezpieczeństwa pozwala na podjęcie próby odreagowania złości, którą próbuje odreagować, czy w teraźniejszości, w której odkrywa nowe, niechciane zachowania partnera.  W tym momencie może pojawić się konieczność pracy nad poczuciem krzywdy i danie pacjentce prawa do braku gotowości na wybaczenie tego, co uznaje za krzywdę wyrządzoną przez męża. Gwałtowna złość i agresja świadczą zazwyczaj właśnie o niemożności wybaczenia. Zdrowiejąca ze współuzależnienia kobieta, zaczynając urealniać swoją sytuację, przestaje często chronić swojego męża – uświadamia sobie, że w jej życiu znów ma miejsce jakaś niesprawiedliwość. Mąż trzeźwiejąc, nie zostanie ukarany za to, co zrobił jej i rodzinie, ona nie zostanie nagrodzona. To on jest podziwiany, że daje radę i nie pije, to jego wspierają w tym niepiciu inni – ona schodzi na drugi plan. A przecież, kiedy on pił, to ona, paradoksalnie, była na pierwszym planie – jako bohaterka, która „niesie swój krzyż”.
  • Niestety, bywa i tak, że mimo starań, dobrych chęci i sprzyjających okoliczności okazuje się, że pacjentce nie uda się utrzymać czy odbudować związku z trzeźwym alkoholikiem. Kiedy alkohol przestaje być osią zainteresowania naszej pary, może się okazać, że znika jedyna rzecz, która wcześniej tę parę łączyła. Nie potrafią być ze sobą na trzeźwo – bez adrenaliny wydzielającej się w czasie kłótni i aktów przemocy, bez pakowania walizek po kolejnym piciu i bez przeprosin, które były słodkie jak miód i mamiące perspektywą świetlanej przyszłości. Bez niepokoju, kiedy on nie wraca o właściwej porze i ulgi, kiedy wraca i jest trzeźwy. Bez przekonania o tym, że cierpienie uszlachetnia, a niesienie krzyża − przybliża do świętości…
  • Czasami brak gotowości do wybaczenia uniemożliwia odbudowanie zaufania. Bagaż krzywdy, utrwalona złość i żal oraz nawykowy, niedający się zredukować lęk wobec partnera, powodują, że łatwiej jest pacjentce wyobrazić sobie nowy związek lub samotność niż podjęcie trudu odbudowywania starego. Zadaniem terapeuty jest wówczas z szacunkiem odnieść się do takiej decyzji. To trudniejsze niż towarzyszenie pacjentce w rozstawaniu się z pijącym partnerem. Takie rozstanie bywa obciążone większym poziomem rozczarowania i frustracji, większą potrzebą konfrontowania się z prawdą, z realnym obrazem siebie i świata – to obszar do pracy nad bezsilnością bardzo szeroko rozumianą, w kontekście filozoficznym, egzystencjalnym. Czasami trudno pogodzić się z tym, że jeden wartościowy człowiek plus drugi wartościowy człowiek nie dają sumy w postaci wartościowego związku.
  • Każde z nich może odkryć, że alkohol był jednym z elementów iluzji na temat związku, że pozwalał odraczać doświadczenie pustki w relacji, że zastępował bliskość, że pozwalał na wzajemne manipulacje i unikanie brania odpowiedzialności nie tylko przez osobę uzależnioną. Para ma prawo się rozstać w takim samym stopniu jak i nadal być ze sobą. Ma prawo przestać się kochać, ale także ma prawo nadal się kochać. Decyzja należy do Was i na pewno będzie potrzebować terapeutycznego wsparcia.

Strony: 1 2

Komentarze

Opublikowany w Alkoholizm, Blog | 9 komentarzy

9 odpowiedzi na “Koszmar”

  1. KeyMag pisze:

    Szczera prawda, zdrowienie może nie okazać się celem samym w sobie, to smutne. Niby wiedziałam, czułam, ale po przeczytaniu artykułu chyba dopiero zrozumiałam, że to właściwie pewien mechanizm. A tak strasznie obciążałam siebie, że nie jestem dumna z męża abstynenta, że może zbyt słabo wspieram, że jego fochy i agresja to moja wina.

  2. Mika pisze:

    Mój egoista, trzeźwy alkoholik jest bardzo nerwowy, potrafi zrobić awanturę gdy uzyska nie taką odpowiedź od córki jaką sobie założył. Kiedyś mało co jej nie pobił, stanęłam między nimi żeby nie doszło do rękoczynu, to mnie się dostało że nie jestem za nim tylko za córką (18lat). Nie godze się na to żeby w naszym domu była przemoc, nie godze się na to żeby dzieci nie mogły mieć swojego zdania, to nie ich wina że mają ojca alkoholika. Mój mąż potrafi nie odzywać się do nas nawet miesiąc, wszelakie próby podjęcia rozmowy, wyjaśnienia dlaczego postapiłam tak a nie inaczej nic nie dają, on ma rację i koniec! Nie potrzebuje podziękowań za to że stanęłam na głowie i poruszałam niebo i ziemię żeby się leczył. Potrzebuję tylko żeby ze mną porozmawiał, wyjaśnił mi czego od nas oczekuje. Mój mąż nie pije 5 lat, w dalszym ciągu chodzi na terapię indywidualną, raz w tygodniu.

    • Ana 68 pisze:

      Proszę mi wierzyć, że wolałabym być sama, jak z takim tyranem. Ale nikogo nie potępiam ani pouczam. Podobna sytuacja była u moich teściów. A teraz po wielu latach, okazało się, że teściowa jest jednym kłębkiem nerwów. Wszystkie choroby się uaktywniły. Nie mówiąc już o straconych młodych latach.

    • Anika pisze:

      Może niech zmieni terapeute bo ten jakiś nieporadny, mam w najbliższej rodzinie niepijacego alkoholika, fakt że musi ciągle nad soba pracować. Terapia tylko na początku wymaga skupienie się nadsoba, ale następny krok to układanie relacji z najbliższymi a w przypadku Pani męża to jest pokazywanie bo Pan władca…. Musi Pani postawić wszystko na ostrzu noża albo porozmawiacie i uzgodnicie jak zgodnie żyć razem albo będzie jeszcze gorzej…. Przepraszam że się wymondrzam ale ja to już przechodziła…. Życzę powodzenia.

  3. Mila pisze:

    Może indywidualna terapia to za mało, czas na grupową posłuchać innych. Problemy są różne. Powinien zrozumieć kto z nim był przez czas picia i nadal jest. To powinno działać w dwie strony. Ta kobieta też jest człowiekiem i potrzebuje wsparcia i chciałby coś dla siebie a nie tylko on i on. Można zwariować bo pan i władca przestał pić to wszystko ma się kręcić w okół niego. Ewentualnie wspólna terapia.

  4. zetuzetu pisze:

    Pani Niko.Też żyłem w związku 27 lat.Fakt ,że piłem ale jak to na mnie mówili smakosz bo piłem jakiś czas potem 3 miesiące przerwy albo rok czy dwa ,a nawet udało się ostatnio przeszłó 4 lata,.Teraz jestem w związku jak to mówią na kartę rowerową przeszło 10 lat .nie piję pół roku. bo miałem i kłopoty zdrowotne i finansowe ale chcę powiedzieć ,że to moja była ex to potrafiła miesiąc albo dłużej się nie odzywaći w pewnym momencie tak się oddaliliśmy ,że to ja złożyłem pozew o rozwód jak córki były już dorosłe i teraz ,nie powiem że nie jest idealnie ale mam mniejszego stresa na życie bo to był toksyczny związek od samego początku.Powiem na konieć,że nasze zauroczenie uczuciem w młodości mija i po 2-3 latach bycia ze sobą zauważasz ,że nie o takiej partnerce myślałeś,a teraz jak byłą ex nieraz spotykam przez przypadek bo dzieci i wnuki łączą to za żadne skarby nie byłbym z nią z powrotem i te przysięgi w kościołach są nic nie warte,a kościół to instytucja ,która na nas zarabia i każe żyć dozgonnie z potworami ,którzy się znęcają nad rodziną.Tak ,że różne są koleje losu ludzi ,którzy mają problem z piciem alkoholu.

    • Maja pisze:

      Każdy uzależniony, obwinia kogoś za swój nałóg, najczęściej żonę. I ciągle dodaje jej win. A ponieważ żona jest winna. To trzeba ją zmienić?

      • Pati B pisze:

        Ma pani rację. Tak też mówi mój mąż, że pije przeze mnie – bo jesteś taka – jaka pytam – no taka…

  5. Maja pisze:

    Mój mąż pracuje za granicą ponad 10 lat , Jest alkoholikiem łykendowym i często nocnym. Przyjeżdża do Polski coraz rzadziej. Jest w coraz gorszym stanie fizycznym, a jeszcze gorszym psychicznym. Wszystkiego jestem winna ja ,a teraz także dzieci ( dorosłe ). Ma już urojenia , sny dziwne , które uważa że są prawdą. Mówi o różnych sytuacjach , które nigdy nie istniały. Ma do wszystkich pretensje, nawet do dyrekcji w mojej pracy i dzwoni natrętnie z pretensjami. Nie ma żadnego kontaktu z rodziną i dziećmi. Do Polski przyjeżdża tylko na tydzień, bo tyle potrafi wytrzymać bez piwa i aby sąsiedzi i dalszą rodziną nie widziała że pije. Ale już wiedzą , bo nagrywam wszystkie rozmowy. Że wszystkim jest skłócony. Żadne rozmowy, prośby o powrót do Polski nie pomagają. I nie wiem co dalej będzie. Pierwszy raz w życiu nie wiem jak postępować.

Czytaj inne

Więcej artykułów z bloga

utrata miłości
Jak przeżyć utratę miłości

Dzisiaj czuje się jak by była sama na bezludnej wyspie. W tym kokonie z koca i poduszek, bez sił, bez…

28 lipca, 2021
alkoholik
Alkoholiku, kacie, oprawco… Nie wierzysz jej że odejdzie

Nie wierzysz jej prawda? Nie wierzysz, że odejdzie kiedykolwiek. Możesz bezkarnie robić co chcesz. Tyle razy ci wybaczała.

27 lipca, 2021
złość
Jak sobie radzić ze złością

Urosła przed nią góra chusteczkowych wydzieranek. Na górnej wardze pojawiły się krople potu. Zdjęła czapkę, osunęła się w głębiej w fotel,…

27 lipca, 2021
współuzależnienie
Czy wiesz co to jest współuzależnienie?

Czy wiesz co to jest współuzależnienie? Myślisz pewnie, że towarzyszenie pijakowi w jego libacjach. Picie z nim na równi…. Ale…

26 lipca, 2021