Dwoje na dnie butelki

Miała siedemnaście lat, kiedy go poznała. Od tamtej pory byli nierozłączni. On wysoki brunet, ona drobna blondynka i… coś mocniejszego. Najbardziej lubili czystą wódkę z colą, ale winem też nie gardzili. Wszystko im się układało, piękny ślub, zdrowe dzieci, studia, praca, pieniądze, dom z ogrodem i wieczory z alkoholem z najwyższej półki.

Na początku bawili się piciem. W towarzystwie krążyły anegdoty o tym jak ktoś się zachowywał po pijanemu, śmiali się z tego wszyscy. Ktoś obudził się w nie swoim łóżku, ktoś wysikał się do szafy, ktoś zakochał się w toalecie, wpadł pod stół, zrobił striptiz na stole. Pamięta, kiedy jeszcze mieszkali u teściów, jak wypili cały alkohol z barku i wlali do butelek po koniaku herbatę, a po wódce wodę. Teściowa była oburzona, że dorośli ludzie takie cyrki wyczyniają, oburzenie było tym większe, bo przyszły do niej koleżanki i chciały wznieść toast wódeczką do śledzika. Potem zaczęły się sygnały alarmowe mimo tego, że byli idealnym małżeństwem, po alkoholu zdarzały im się solidne awantury. Była o niego panicznie zazdrosna. Po pijanemu robiła mu afery za wyimaginowane kochanki, których tak naprawdę nie było. Stawała się agresywna, szarpała go i biła. On zazwyczaj spokojny i spolegliwy, na początku swoim ciałem blokował jej agresje, ale potem doprowadzony na skraj wytrzymałości odpychał ją, albo uderzał. A potem przychodziło otrzeźwienie, postanowienie, że już nie będą pić, bukiet czerwonych róż, wieczorne wyjścia do kina, żeby tylko wyjść z domu i przełamać schemat „drinka”. Idylla przez dwa tygodnie… I znowu to samo. Wypijemy po bączku na rozluźnienie? – pytał on i wyciągał zza szafek w kuchni ¾ Finlandii. Dzieci chyba czuły, że coś się wymyka z pod kontroli, bo nie chciały zasypiać. Tak jak by ich pilnowały. To był horror, bo czekali, kiedy dzieci zasną żeby się napić, a one nie zasypiały. Poziom irytacji sięgał zenitu. W ogóle żyli w permanentnej irytacji. Mieli zasadę, że pija tylko wieczorami. Od rana (szczególnie ona) nie mogli się doczekać otwarcia butelki. Krzyczała i ustawiała wszystkich. Nawet jej matka się jej bała. Jej wybuchów złości. Pili coraz więcej – on wódkę z cola, ona z wodą sodową (bardziej brało). Co wieczór ¾ … litr. Rano wstawali i zauważali u siebie wzajemnie zmiany – opuchnięte twarze, rozdęte brzuchy, kwaśny oddech, poty i drżenie rąk. Przełomem była impreza. Parapetówa u jej znajomych z pracy. Bawili się świetnie, ale on w pewnym momencie poprosił do tańca koleżankę. Dostała furii. Zaczęła krzyczeć, wyprowadziła go za ucho z parkietu. Ona drobna – metr pięćdziesiąt w kapeluszu, jego zwalistego, dwumetrowego chłopa. Mąż upokorzony przy ludziach, nie pozostał jej dłużny i walnął ją na odlew. Zdjęła szpilki z nóg i obcasami waliła go po głowie, on poobrywał jej kolczyki, wykręcił ręce. Rozdzielili ich znajomi, wsadzili do dwóch oddzielnych taksówek i odesłali do domu. Taki wstyd. Przyjechały jej siostra i matka. Narada rodzinna. Znowu postanowienie, że nie piją. Starczyło na miesiąc. Tym razem ona dostała od klientki butelkę czerwonego wina. Miała być tylko lampka do kolacji, skończyło się na dnie i otwarciem połówki. Przecież miesiąc nie piliśmy, to najlepszy dowód na to, że nie mamy problemu z alkoholem. Korowód trwał. Kiedyś wracała do domu z pracy. Auto było w przeglądzie, więc wracała autobusem. Usłyszała jak dwie nastolatki stojące przy drzwiach szeptały – Zobacz jaka stara pijaczka. Ale ma gębę spuchniętą. Kiedy wróciła do domu stanęła przed lustrem. Ze ślicznej szczupłej dziewczyny zrobił się ponton. Włosy przerzedzone, cienkie nogi i ręce i brzuch jak balon. Czerwona na twarzy, skóra marmurkowa. Faktycznie wyglądała jak stara pijaczka, a nie pani doktor z akademickiej kliniki chirurgii urazowej. Jej przystojny mąż… został mu tylko wzrost i piękne dłonie. A tak to… przekrwione oczy, napuchnięty, cukrzyca i problemy ze skórą. Coraz rzadziej wychodziło im w łóżku. On nie dawał rady. Wieczorem weszła na drabinę i wyjęła z za kuchennych szafek wszystkie butelki. Puste wyrzuciła. Pełne wylewała do zlewu. Kiedy on wszedł do kuchni, powiedziała tylko – Wiesz gdzie jesteśmy? Tam. – wskazała na dno pustej butelki. – Zakleszczeni w szkle. Nic nie powiedział. Przytulił ją. Stali tak długo otoczeni magazynem pustych butelek. Rodziła się w nich decyzja…


  • Kiedy pijecie we dwoje, łeb w łeb to bardzo skomplikowana sytuacja. Dajecie sobie nawzajem komfort picia, wystawiacie nawzajem na pokuszenie, dajecie sobie usprawiedliwienie i jak nikt inny, z tej miłości potraficie zbagatelizować skutki chlania.
  • A skutków jest wiele – utrata zdrowia, awantury, zdrady, zanik współżycia – impotencja, krzywdzenie dzieci, ograniczenie korzyści płynących z trzeźwego życia i trwanie w kleszczach nałogu.
  • Nawet nie próbujcie radzić sobie sami, bez wsparcia terapeutów. Postanowienie abstynencji bez terapii, wprowadzi Was w błędne koło, prób i upadków, tylko, że upadki będą coraz bardziej spektakularne, a próby coraz bardziej ułomne i krótkie.
  •  Abstynencji bez wsparcia jest też ryzykiem wykształcenia się mechanizmów współuzależnienia, doping zamieni się w kontrolę. Czy jest możliwe współuzależnienie i uzależnienie w jednym – niestety tak!
  • Abstynencja bez wsparcia może doprowadzić parę do głębokiego kryzysu. Obydwoje wypadacie ze swoich ról, zaczynacie rywalizować w kontekście kto lepiej sobie radzi.
  • Pewnie zadajecie sobie pytanie – czy warto? To pytanie jest retoryczne. Terapia uzależnienia pary ma cudowną specyfikę, układa relacje na nowo, pokazuje różnice indywidualne i uczy wzajemnego konstruktywnego wsparcia.
  • Musicie pamiętać, że chociaż jesteście uzależnieni obydwoje, i kierują wami te same mechanizmy picia – iluzje i zaprzeczenie, zaburzona gospodarka emocjonalna, pijane myślenie itd. To pijecie zupełnie inaczej. Każde z Was jest inne. Ma inną wrażliwość, może mieć inne wyzwalacze itp. Dlatego potrzebujecie zindywidualizowanej terapii i wsparcia.
  • Na trzeźwo będziecie musieli nauczyć się siebie na nowo. Zakochacie się w sobie.
  • A teraz pomyślcie o poranku bez kaca, z nową energią, z pachnącą kawą i świeżymi bułeczkami (bo wreszcie chce Wam się po nie pójść), o kinie wieczorem, o spacerze po lesie, wycieczce w góry, o wakacjach nad morzem, o promieniach słońca na twarzy, objedzie w restauracji, spotkaniach z przyjaciółmi, odrabianiu lekcji z dziećmi i o Waszych spokojnych głowach, oczach zachwyconych światem. Pomyślcie o spokoju waszych dzieci, które odzyskały rodziców.
  • Zróbcie sobie rytuał – do skarbonki ze słoika wrzucajcie codziennie połowę kwoty jaką normalnie wydawaliście na wódkę. Otwórzcie ją za miesiąc, pół roku i rok. To będzie duża kasa. Wydajcie ją na swoje przyjemności.
  • Po terapii – zaczniecie żyć. Tak naprawdę!
  • A i jeszcze jedno!!!! Ważne!!! SEX!!! Wróci wraz z trzeźwością!!!!!

Trzymamy za Was kciuki!

Komentarze

Opublikowany w Alkoholizm, Blog | Możliwość komentowania Dwoje na dnie butelki została wyłączona

Możliwość komentowania została wyłączona.

Czytaj inne

Więcej artykułów z bloga

utrata miłości
Jak przeżyć utratę miłości

Leżała w pokoju gościnnym zwinięta w embrion, otulona szczelnie kocem i obłożona poduszkami. Jak w kokonie. Chociaż na zewnątrz było…

28 lipca, 2021
alkoholik
Alkoholiku, kacie, oprawco… Nie wierzysz jej że odejdzie

Nie wierzysz jej prawda? Nie wierzysz, że odejdzie kiedykolwiek. Możesz bezkarnie robić co chcesz. Tyle razy ci wybaczała.

27 lipca, 2021
złość
Jak sobie radzić ze złością

Złość!!!! Usiadła na fotelu nie zdejmując płaszcza i czapki. Wyglądała na wyczerpaną. Po policzkach płynęły jej łzy, rozmazując czarny tusz…

27 lipca, 2021
współuzależnienie
Czy wiesz co to jest współuzależnienie?

Czy wiesz co to jest współuzależnienie? Myślisz pewnie, że towarzyszenie pijakowi w jego libacjach. Picie z nim na równi…. Ale…

26 lipca, 2021