fbpx

Dać szansę terapii, czyli z pamiętnika pacjenta cz. I

Czułem się jak wszechwiedzący, młody bóg. Jakbym jednocześnie zdobył Kilimandżaro i obronił doktorat z mechaniki kwantowej. Rozsadzało mnie. Postanowiliśmy się przejść. Nagle zrobiło się rano, a my byliśmy 15 kilometrów od miasta. Wylądowałem w akademiku. W swoim pokoju zorientowałem się, że zapomnięliśmy o Krzyśku, ale znając życie skończył w domu. W dalszym ciągu nie chciało mi się spać. Zacząłem rozmyślać. Puściłem muzykę, taką spokojną, może trochę smutną. Myślałem o kolegach, o tym, że za bardzo do nich nie pasuję, a może oni do mnie. Pomyślałem o rzeczach, które nas łączą i nie mogłem wymyśleć nic konkretnego, chociaż pomysłów miałem mnóstwo. Zauważyłem, że ten milion myśli na sekundę zrobił się przytłaczający, a nawet dołujący. Do tego ta zalepa w gardle. Niezbyt przyjemnie. Chyba nigdy nie wezmę już tego gówna. Noż k….a, zachciało mi się wielce amfetaminy. Chciałbym zasnąc, ale za nic nie mogę, za dużo myśli. Wiem, zapalę paperosa. Otworzyłem trzecią paczkę od wczoraj. Chyba powinienem umyć zęby, ale dopadł mnie jakiś dziwny szczękoscisk, umyję jak odeśpię.Umysł gonił jak koń na wielkiej Pardubickiej. Przecież musi być coś co nas wszystkich razem spaja, łączy. Chodzimy przecież po imprezach, barach, klubach, koncertach… Nic! Kurde, nie wiem czy nie dopada mnie to zejście, o którym wszyscy kumple wspominali. Noż cholera, nie zasnę. To juz trzydziesta godzina na nogach. Mam chyba w lodowce jakąś 0,7 od współlokatora, wypiję a jutro mu odkupię. Nigdy więcej tego gówna. Znalazłem w lodowce Absoluta. Naleję sobie szklankę, to zasnę. Mam nadzieję, że ta okropna, mentalna sraczka się skończy.

Subscribe
Powiadom o

1 Komentarz
oceniany
najnowszy najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments