– Panie Kamilu, panie Kamilu … – miał głos, jak by go nie miał, zachrypnięty, zamglony, zadymiony (nie czarujmy się) przepity – Niech mi pan doradzi, złociutki, brać tę robotę czy nie…
– Jaką robotę panie Antoni? – mężczyzna w eleganckim garniturze i w zegarku za miliony spojrzał z uśmiechem na Antoniego.
– No tam, w zakładach… Zaproponowali mi ogrodnictwo za 2500 na rękę… Ale na czarno – wychrypiał
– Ja bym brał panie Antoni, u nas tutaj pan zawsze sobie dorobi dodatkowo, a to jednak na stałe. Może szkoda, że jak ZUS-u panu nie będą płacić to, że trójki pan nie wyegzekwował. Ale 2,5 kafla przytulić co miesiąc… Ok. Będzie pan miał na opłaty i żonie pan pomoże w utrzymaniu chałupy – powiedział elegancik.
– No pomogę, panie Kamilu, pomogę… Ile jaj jej zdrowia odebrałem tym swoim chlaniem – zamyślił się.
– A teraz pan nie pije? – zapytał elegancik
– No nie piję, już z 5 lat nie piję… – oparł się o grabie, którymi zgarniał liście z podjazdu domu elegancika.
– I jak to się robi? Bo ja też mam swoje za uszami – elegancik puścił oko.